Jak wszystkim wiadomo, od kilku, kilkunastu lat w Polsce rozprzestrzeniło się paskudztwo, które niszczy uprawy ogrodnicze w Polsce. Najwięcej ślimaków bezmuszlowych jest oczywiście w terenach i w okresach większego nawilgocenia. Wtedy ogrodnik ma do wyboru: walczyć ze ślimakami sposobami chemicznymi (zdecydowana skuteczność i druzgoczący wpływ na walory zdrowotne roślin, ogromna kancerogenność spożywanych produktów, do których przedostały się substancje z tych "cudownych specyfików"|) lub uzbroić się w cierpliwość i walczyć metodami mechanicznymi, wśród których na pierwsze miejsce wysuwa się codzienne zbieranie ślimaków.
Największym sprzymierzeńcem w walce ze ślimakami jest słońce! Mimo, iż nadal są regiony w Polsce, gdzie w tym roku spadło mało deszczu w maju i w czerwcu, to my czekaliśmy na mocniejsze dogrzanie. I doczekaliśmy się w końcu! Do dnia 31 maja 2014 ślimaki zdążyły spałaszować co najmniej 7 sadzonek cukinii, wiele sadzonek dyni oraz dwa całe zasiewy kopru, pierwszy zasiew ogórków oraz niejedną grządkę sałaty. Było ich całe mnóstwo. Jak na razie wszystko to, co zostało posiane ostatniego dnia maja pięknie rośnie i mamy nadzieję, że będziemy mogli cieszyć się plonami tychże roślin.
Przy okazji walki ze ślimakami nasuwa się nie jedno skojarzenie pomiędzy pracą w ogrodzie, a pracą w ogrodzie własnego serca, czy serca dzieci. Nasze wysiłki czynione w tym kierunku, aby dobro wydało owoc często są powstrzymywane czy nawet w ostatniej chwili marnotrawione przez innych ludzi, złego ducha, nas samych. Przypomina to walkę ze ślimakami w naszym ogrodzie. Jednak przychodzi taki moment, w którym walkę wygramy; trzeba determinacji, uporu, trwania w dążeniu do obranego celu. Dzieci świetnie rozumieją tę analogię i mam nadzieję, że zdobędą nowe pokłady motywacji do pracy nad sobą, zwłaszcza, że już niedługo pałaszować będziemy zielony groszek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz