24 maja 2014 (sobota) to dzień burzowy, dość ciepły z kilkoma zwrotami pogodowymi. Tego dnia nie udało się zrobić zbyt wiele w ogrodzie. Ziemia nasączona wodą była bardzo ciężka, więc kopanie ostatniego jej fragmentu w naszym ogrodzie też było trudne. Kompletnie nie było szans na walkę z chwastami - wilgoć, deszcz, tę pracę czynił niemożliwą.
Udało nam się zrobić kilka zdjęć i nimi dzielimy się! Józek i Aniela z niecierpliwością wyczekują groszku, a konkretnie momentu, kiedy będzie można jeść zielony groch. Obecnie, przynajmniej w naszym ogrodzie jest czas kwitnienia grochu, a więc groch do spożycia będzie za kilka tygodni.
Ach, jeszcze jedno, jakże ważne! Od sąsiada otrzymałem gnój! Obornik, może nieco delikatniejsze słowo. Choć dlaczego mamy się wstydzić dosadnych słów? W tłumaczeniu Biblii wg ks. Jakuba Wujka czytamy: „Owszem poczytam wszystko za szkodę dla wysokiego poznania Jezusa
Chrystusa, Pana mego, dla któregom wszystkiego postradał, i mam sobie za
gnój, abym Chrystusa zyskał”.
O co chodzi z tym gnojem? Gdyby ziemia nie przyjęła odpowiedniej dawki gnoju co jakiś czas, nie mogłaby wydawać właściwych, dużych owoców. Byłaby, jak mówimy - wyjałowiona. Ziemia przyjmując gnój jest pokorna. Pokora ziemi... Ile mi jej brakuje? Samo słowo „pokora” (ang. humility, łac. humilitas) pochodzi od słowa
„humus”, czyli ziemia, tak więc w istocie bycie pokornym oznacza bycie podobnym do ziemi, w jej przyjmowaniu wszystkiego, co się doń wkłada: ważne i konieczne są nie tylko kwiaty, wspaniale owocujące krzewy, czy dumnie szumiące drzewa. Potrzeba najpierw umiejętności przyjmowania i przerabiania gnoju...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz